wtorek, 12 stycznia 2010

Wodospady Iguassu - dzien 1 - Brazylia

Po dotarciu do hostelu wzielismy szybki prysznic i ruszylismy nad wodospady.

Wodospady sa na granicy brazylijsko-argentynsko-paragwajskiej. Znajduja sie miedzy dwoma miastami - Foz de Iguazu w Brazylii i Puerto Iguassu w Argentynie (moge mylic pisownie). Wodospady sa kilka razy wyzsze od Niagary, klika razy szersze, przeplywa kilka razy wiecej wody (nie pamietam parametrow), a wokol sa palmy, motyle, ptaki, dzungla. Piekna sprawa.

Postanowilismy zwidzic najpierw czesc brazylijska, bo jest mniej ciekawa. Wodospady sa od strony argentynskiej, ale widac je lepiej od strony brazylisjkiej. Mowia tutaj, ze to Argentyna organizuje przedstawienie, a Brazylia je obserwuje. Ruszylismy lokalnymi autobusami (zamiast zorganizowanych wycieczek) - pierwszy autobus do granicy, kontrola paszportowa, 15 minut pieszo, kolejny autobus. Po godzinie bylismy przy parku. Kolejka na 30 minut, wstep ok 50 PLN. Chmury, wilgoc, goraco. Zdjecia wyszly szare, bo nie bylo slonca. W parku krotka podroz autobusem, w strone wodospadow, a dalej 1200 metrow wzdloz skalnej sciany naprzeciwko wodospadow, ktore byly po drugiej stronie. Widoki zapieraly dech w piersiach. Niesamowita sprawa. Na koncu drogi dochodzi sie do miejsca, gdzie brazylijczycy zbudowali platformy siegajace w glab skarp z ktorych leja sie wodospady, woda lala sie wszedzie wokol nas, huk ryczacych wodospadow ogluszal. Po drodze widzielismy mnostwo motyli, gdzieniegdzie ptaki, droge nam zagradzaly oswojone lemury proszace o jedzenie. Po bokach ogromne pajeczyny, siegajace 5 metrow rozpietosci, pajaki do ok. 12 centymetrow wielkosci. Po kilku godzinach, cali mokrzy, ze szczekami kotre musielismy zbierac z ziemi ruszylismy w droge powrotna.

W autobusie lokalni grali na gitarach i spiewali, bylo bardzo przyjemnie. Na granicy poprosili nas o wyjecie wszystkiego z plecakow, pytali skad mamy aparaty. Jak zobaczyli spokoj i raczej zaciekawienie niz strach na naszych twarzach, to puscili nas wolno. Na granicy czekalismy prawie godzine na kolejny autobus. Na przystanku poznalismy Niemke - Teresa. Ok 22 lat, podrozuje sama, byla w Brazylii, Argentynie i Urugwaju. Nie miala noclegu, wiec razem z nia pojechalismy do hostelu, cos sobie znalazla. Byla na tyle sympatyczna, ze kolejny dzien po argenynskiej stronie podrozowalismy razem z nia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz