niedziela, 3 stycznia 2010

Plan vs Przygoda

Ten blog będzie relacją z wyjazdu do Ameryki Południowej.

Jeszcze nie wiem do końca jaką przybierze formę - być może będą to same zdjęcia, może prosty opis wydarzeń i ludzi, których spotkaliśmy na swojej drodze, a może opis przeżywanych przy tym emocji. A może wszystkiego będzie po trochu. Częstotliwość aktualizacji bloga zależy od dwóch ważnych czynników - po pierwsze od dostępu do internetu, a z tym nie będzie łatwo, a po drugie od alternatyw do pisania bloga, które się pojawią. A z pewnościa nie będę tam za dużo czasu chciał poświęcać na siedzenie przy kompie i pisanie, zamiast tego będę prawdopodobnie wolał zwiedzić okolicę, wypić piwo pod palmą, posłuchać historii lokalnych mieszkańców albo obejrzeć i sfotografować zachód słońca nad górami, dżunglą lub pustynią. Stąd nie wiem z jaką częstotliwością uda mi się aktualizować ten blog - chciałbym, żeby było to przynajmniej raz na tydzień, w miarę możliwości odrobinę częściej. Wiem, że sporo osób będzie śledziło tą stronę, dla mnie też będzie ona bardzo istotną formą kontaktu z Wami, dlatego będę starał się zaspokajać Waszą ciekawość, a i dla mnie powinna być z tego kiedyś fajna pamiątka...

Wracając do wyprawy - jadę ja, wszystkim Wam znany Przemek oraz jedzie mój przyjaciel, niektórym z Was znany Grzegorz. Wylatujemy w środę, 6 stycznia 2010. Planujemy odwiedzić: Argentynę, Boliwię, Peru, Ekwador i Wenezuelę. Całość wyprawy ma w założeniach trwać około 100 dni, stąd przy sprzyjających wiatrach i oszczędnym życiu wrócimy około 16 kwietnia.

Wstępnie plan wycieczki wygląda mniej więcej tak:
1. Zaczynamy w Buenos Aires, kilka dni zwiedzania, jedziemy autobusem na wodospady Iguassu (17h w jedną stronę), wracamy do Buenos.
2. Po tygodniu od przylotu lecimy do Ushuai - najbardziej na południe wysuniętego miasta na świecie, stąd organizowane są wszystkie wypady na Antarktyde, zwiedzamy Ziemię Ognistą, 'polujemy' na pingwiny, lwy morskie itp.
3. Jedziemy/płyniemy 600 km na północ do El Calafate i do Parku Los Glacieres, chodzimy po górach i po lodowcach.
4. Lecimy do Salty na północy Argentyny (może pojedziemy autobusem i pozwiedzamy po drodze, jeszcze nie wiemy do końca).
5. Tu mniej więcej po 2 tygodniach konkretny plan się kończy - dalej przekraczamy granicę boliwijską i zaczynamy naszą Wielką Improwizację. Mamy jakiś wstępny zarys gdzie chcemy jechać (za chwilę mapka), mamy listę miejsc, które warto odwiedzić, ale jak to się potoczy i czy zrealizujemy ten program, czy coś zupełnie innego - zobaczymy na miejscu. Jak będziemy chcieli pojechać na Pustynię Atacama w Chile, to pojedziemy, jak będziemy chcieli zatrzymać się na dłużej u polskich misjonarzy w Boliwii, to tak zrobimy, może popłyniemy Amazonką do Brazylii, może nie. Dwa punkty programu w 100% dla mnie obowiązkowe to Macchu Picchu (wiadomo) i wejście na tepui Roraima w Wenezueli (zdjęcia z Roraimy: http://images.google.pl/images?q=roraima).

W każdym razie przed rozpoczęciem Wielkiej Improwizacji, do granicy boliwijskiej mamy zamiar zaaklimatyzować się, przyzwyczaić do podróżniczego trybu życia, poduczyć hiszpańskiego, no i zasięgnąć co nieco języka o Boliwii. I wyspać się, bo ostatnie coś mi nie idzie...

Krótko powiem tyle - tam gdzie jest plan, tam nie ma przygody. A to ma być przygoda życia! :)

Dodam jednak (żeby uspokoić rodziców;), że co nieco już o Boliwii i kolejnych krajach czytaliśmy, część kontaktów lokalnych uruchomiliśmy, przewodniki mamy, a na drodze spotkamy dziesiątki, jeśli nie setki ludzi, którzy już tam byli, więc jakoś z pewnością sobie poradzimy.

Całość naszej trasy na mapie wyglądać będzie mniej więcej tak (i to jest największy poziom dokładności jakim dysponujemy ;) po kliknięciu dostępna większa wersja mapy) :

Na mapie są dwa duże znaki zapytania - Iquitos w Peru i Wyspy Galapagos - wszystko zależy od tego ile czasu zajmą nam wcześniejsze etapy i ile uda nam się oszczędzić, na tą chwilę wiemy, że będzie ciężko tam lecieć...

Brazylię omijamy ze względu na to, że jest za duża jak na ten wyjazd, za dużo przelotów wewnątrz, zbyt niebezpiecznie itp. Kolumbia też jest zbyt niebezpieczna. Chile zbyt drogie, a podobne do Chile klimaty będziemy mieli w Argentynie i Boliwii. Reszta z kolei wydaje się być mniej atrakcyjna w stosunku do tych miejsc, które chcemy zobaczyć, a czas mamy ograniczony. Może za rok! ;)

To tyle na chwilę obecną na temat planu wyprawy. Mam nadzieję, że to co widać na mapie uda nam się mniej więcej zrealizować. Czas pokaże.


Jeszcze kwestia organizacyjna - jeśli będziecie chcieli się z nami skontaktować, to:
1. Piszcie komentarze do bloga (zachęcam),
2. Do kontaktów indywidualnych, a nie publicznych - piszcie maile,
3. Zabieramy także komórki więc można dzwonić/pisać. Chociaż podobno są z nimi duże problemy, raczej większość czasu będą wyłączone, żeby ograniczyć zużycie baterii, więc raczej SMSujcie.

Zatem do usłyszenia i zapraszam jeszcze raz do obserwacji i komentowania niniejszego bloga! :)

2 komentarze:

  1. Miało być krótko i treściwie, a wyszło jak widać. Na wyjeździe postaram się być jednak bardziej zwięzłym, żeby nikogo nie zanudzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam, zazdroszcze, czekam na mase fotek

    OdpowiedzUsuń