wtorek, 12 stycznia 2010

Puerto Iguassu, hostele i ludzie

Jest goraco, mega goraco!
Na szczescie slonce jest caly czas za chmurami, ale temperatura i tak musi byc zblizona do 30 stopni, jest olbrzymia wilgotnosc wiec po kilku minutach i tak jest sie mokrym.

Miasto jest bardzo przyjemne. Kameralne, kilka prostopadlych uliczek, palmy i inne egzotyczne rosliny, gleba koloru rdzy lub gliny. Miasto wydaje sie bardzo leniwe, tylko wokol stacji benzynowej i bankomatu tetni zyciem. Gdzieniegdzie rozsiane hostele i hotele, grupki trystow kreca sie wokol hoteli, barow i restauracji. Bardzo przyjemny turystyczny (choc nie za bardzo) klimat.

Nasz hostel jest zaraz obok dworca, w samym centrum. W hostelu jest niewielki basen - bardzo fajna sprawa :) Spimy w 6-osobowym pokoju, ale bardzo wygodnym, czystym, z zamykanymi na klodki szafkami i z indywidualna lazienka. Rano sniadania (platki, mleko, dzem, tosty) sa wliczone w cene, jest dostepna kuchnia - nic wiecej nie potrzebujemy, to nawet spory luksus jak na 12 USD za noc. Okazuje sie ze w argentynie, przynajmniej w miejscowosciach turystycznych jest mnostwo hosteli - my na razie trzymamy sie sieci Hostelling International - podobny standard, podobne ceny wszedzie. Z jednego hostelu mozna zarezerwowac pokoje w kolejnym, sprawdzic atrakcje turystyczne na miejscu, wykupic wycieczki itp, obsluga zna angielski, maja bar. Z takimi hostelami podrozowanie staje sie naprawde latwe, nie spodziewalem sie ze az tak. ZObaczymy jak bedzie w Boliwii, ale wiemy juz ze tam tez maja kilka hosteli, chociaz nie spodziewalbym sie takich warunkow.

Spotkalismy po drodze wielu bardzo ciekawych ludzi - wszystkich lacza dwie rzeczy: pasja podrozowania i ciekawosc swiata. Poza tym wszyscy sa rozni (tez odkrycie!;) - spotkalismy 3 21-lenie dziewczyny z Izraela, ktore wlasnie zakonczyly 2-letnia obowiazkowa dla kobiet sluzbe wojskowa (mezczyzni maja obowiazkowe 3 lata woja) i panstwo wyslalo je teraz na pol roku, zeby poznaly swiat, przyjechaly tutaj. Ponoc wszyscy tak u nich maja!! Poznalismy 68-latka, ktory byl juz chyba WSZEDZIE, mial mnostwo historii i porad, ktorymi bardzo chetnie sie dzielil. Podrozuje dalej, mowil, ze ma gdzies "dziewczyne", ale nie zrozumialem gdzie. Poznalismy angielskiego muzyka bluesowego, ktory od lat podrozuje za kase z tantiem, w marcu wydaje plyte, bardzo fajny koles.

Poznalismy tez bardzo wielu innych ludzi, ktorzy podrozuja po okolicy, samotnie lub dwojkami, rzadko w wiekszych grupach, od 20 do 68 lat. Wielu z tych ludzi w ogole nie uczylo sie hiszpanskiego. Podrozowac moze kazdy!


W pokoju mieszkamy m.in. z dwoma 22-letnimi Belgami. Chlopacy sa bardzo otwarci na swiat, moze nawet za bardzo - dosc mocno korzystaja z lokalnych uzywek, mowia ze od 7 lat nie miali ani jednego dnia bez jarania. Mowia tez ze towar jest dostepny i tani jak nigdzie - paczka 30 gram marihuany za rownowartosc ok 80 PLN. A przywiezli sporo swojej trawy. Podobno przemycali ja tak, ze na granicy znalezliby ja tylko uzywajac gumowych rekawiczek. Chlopacy jada dalej do Kolumbii, byli bardzo zdziwieni jak opowiedzialem im jakie sa kary za przemyt i jak wygladaja kontrole. Nie przejeli sie tym. Nie wieszcze im dlugiego czasu na wolnosci... Juz mi ich zal, bo czuc od nich trawe z daleka i po prsotu widac, ze jaraja. Nie maja zadnych szans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz