poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Taganga (1) wstep...

Z Cartageny, w Niedziele Wielkanocna, udalismy sie autobusem (18 PLN, 3h) do kolejnej miejscowosci nad Morzem Karaibskim - Barranquilla. Z dworca pojechalismy taksowka do hostelu w centrum. Gdy taksowkarz zatrzymal sie przed hostelem, zadalismy mu tylko jedno pytanie - "Ale gdzie jest centrum?". Okolica byla ciemna, brzydka i wygladala bardzo niebezpiecznie. W odpowiedzi uslyszelismy ze wlasnie tutaj... Poprosilismy o krotkie obwiezienie po okolicy, po czym podjelismy szybka decyzje o natychmiastowym powrocie na dworzec autobusowy, zeby jeszcze tego samego dnia jechac do Tagangi (2h,15 PLN)... Barranquila slynie w Kolumbii z dwoch rzeczy - tutaj w styczniu organizowany jest bardzo duzy karnawal, wg niektorych ciekawszy niz ten w Rio, a po drugie - tutaj urodzila sie najslynniejsza Kolumbijka - Shakira! Niestety zadnego z powyzszych nie dane nam bylo ogladac. Z dworca kolejnym autobusem pojechalismy do nastepnej nadmorskiej miejscowosci - Santa Marty. Obok Santa Marty lezy mala miejscowosc rybacka - Taganga, ktora ma najwyzej kilka tysiecy mieszkancow, to byl nasz cel. Nie ma tu zadnego hotelu, ktory mialby 3 gwiazdki lub wiecej. Jednak miejsce to jest podobno od kilku lat glownym punktem wycieczek dla wielu backpackerow - jest tu tanio, jest tu ladnie, jest tu spokojnie, z dala od miejskiego zgielku, wioska ma swietny klimat i kilka fajnych hosteli. Taganga jest oddzielona od Santa Marty malym wzgorzem (taxi z SM za 18 PLN, bus 1,7 PLN), lezy nad spokojna zatoka, otoczona ze wszystkich stron gorami. Morze ma temperature 24 stopni, na plazy rosna palmy, sa kawiarenki, restauracyjki i pyszne soki owocowe! Kilka pubow i dyskotek oraz uliczni artysci (zonglerzy, grajkowie, tancerze ognia, gimnastycy, itp.) zapewniaja rozrywki wieczorne. Slowem - miejsce idealne dla leniwych (zmeczonych?) turystow, w jakich to sie ostatnio chyba (niestety?) zamienilismy... Trafilismy do hostelu La Casa de Felipe. Jest to najlepszy hostel w jakim kiedykolwiek spalem. Polozony na wzgorzu z widokiem na Tagange, morze i zachody slonca. Z bardzo ladnymi pokojami, z moskitierami (sa komary, niestety), urzadzony w swietnym, karaibskim stylu (wiszace owoce, kolorowe hamaki, rzezby papug i inne stylowe, a nie kiczowe dekoracje). Do tego w hostelu jest rewelacyjna restauracja, wieczorami z glosnikow leci chill-outowa muzyczka, sa fajni ludzi, lodowka z piwem i z cola kupowanymi na zeszyt (nigdzie sie z tym wczesniej nie spotkalem) - no po prostu jest idealnie. Nic, tylko lezec w hamaku, jesc pyszne steki i rybe z grilla i ogladac zachody slonca. A wszystko za 38 PLN za dobe (zdaje sie ze podobnie lub niewiele mniej kosztuje noc w namiocie w Chalupach).

W Tagandze spedzilismy doskonaly w swym lenistwie tydzien...

...z ktorego 4 dni, a wlasciwie wieczory i noce spedzilem w towarzystwie artystow ulicznych, uczac sie miedzy innymi sztuki zonglowania!


Ponizej zdjecia dwojki z nowych znajomych, akurat muzykow. Jak oni grali... ciarki przechodzily. Zdjecia sa podobne i niepodobne. Wiecej zdjec nie udalo mi sie dzis tu umiescic, ze wzgledu na slaby internet. Jutro pojawi sie ich duzo, duzo wiecej. Po wstepnej selekcji (-70%) z pierwszych 4 dni w Tagandze (i okolicach) jest ich 160, ale tylu i tak sie nikomu z Was pewnie nie bedzie chcialo ogladac, wiec chyba jeszcze to ostro przefiltruje. Czy filtrowac nie ostro?





Cos wybiore.

2 komentarze:

  1. Filtruj tak aby nas wszystkich zadowolić !

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, ze mi sie udalo...
    Pozdrawiam!

    PS. Pierwsze 3 posty z Tagangi, to zdjecia z pierwszych 4 dni. Zostaly jeszcze 3...

    OdpowiedzUsuń