
Na pustyni zepsul sie nam samochod - poszlo sporo dymu, spalily sie przewody. Po kilkunastu minutach na szlaku znalezli nas inni kierowcy i pomogli wszystko naprawic. Poltora godziny na patelni w samo poludnie...

...ale humory dopisywaly.


Czasem czlowiek chce siegnac wyzej niz 5,5 kilometrowy wulkan i sie wspina.

a czasem po prostu pierwotne instynky biora gore ;)


Wulkan Licancabur - 5900 mnpm, u jego podnoza Laguna Verde.

Na koncu trasy bylo jezioro flamingow - Laguna Colorada.


Kilka lam w sytuacjach roznych ;)


Niebo nad pustynia. Gwiazdozbiorow Kasjopei, ani Wielkiej i Malej Niedzwiedzicy nie udalo mi sie znalezc. Bezposrednio w gorze Pas Oriona, wyraznie widoczny przebieg Drogi Mlecznej.

Przed wschodem slonca dnia nastepnego.

Wioska w ktorej spalismy przed noclegiem w schronisku na pustyni.


Cmentarzysko pociagow pod Uyuni


Toyoty Land Cruiser w akcji - te samochody naprawde sa terenowe



Bolivian Schumacher dumnie prezentuje lisc koki. U nas pije sie kawe i je gumy mietowe, tutaj zuje sie liscie koki, normalna sprawa. Tez je zulem i pilem herbatke z lisci. Dziala lekko pobudzajaco, bez efektow specjalnych, pomaga na chorobe wysokosciowa. 2 PLN za woreczek 30 gram (dla turystow 4 PLN).

Lamy sa najlepsze
OdpowiedzUsuńPrzemku ... Ty na tej skale to forma jakiegoś kamuflażu ;) ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na zdjęcia z Copacabany !
Paulina
Bajeczne miejsca i wspaniałe zdjecia!
OdpowiedzUsuń