wtorek, 30 marca 2010

Galapagos, rejs (2) - South Plaza

Przed kazda wycieczka na wyspy mielismy odprawe jak w wojsku, na ktorej Ruben tlumaczyl nam gdzie i ktoredy idziemy, co zobaczymy, ile to potrwa, co zabrac itp. W czasie odprawy powstawaly tego typu mapy.



Kazde ladowanie na kolejnych wyspach bylo suche lub mokre. Suche odbywalo sie gdy na wyspie dostepny byl pomost lub twarde nabrzeze do ktorego mozna bylo przybic, tak jak tutaj. Mokre natomiast, gdy nie bylo takiego miejsca i ladowalismy na plazy wyskakujac z lodzi do wody.



Krajobraz wyspy wygladal mniej wiecej tak.





Wybrzeze okupowane bylo przez kilka lwow morskich.



Lwy morskie zyja w koloniach. Jedna kolonia to kilka samic z mlodymi i jeden samiec, ktory pilnuje swojego stada. Inne samce chetnie by sie takim stadkiem zaopiekowaly, ale zazwyczaj to najsilniejszy pelni role "opiekuna". Rola ta polega na ciaglym plywaniu wokol kolonii i odstraszaniu innych samcow. Opiekun nie ma czasu na polowanie, przez co chudnie i traci sily. Inne samce w tym czasie poluja, jedza, przybieraja na masie i cwicza - biegajac w gore i w dol ponizej widocznych skal, nazwanych "sciezka kawalerow". Kiedy ktorys z nich osiagnie odpowiednie rozmiary i sile, zastapi poprzednika, po czym zacznie pilnowac stada i kolo sie zamyka...



Na wypie oczywiscie siedzialy sobie iguany.





Kolejna iguana przyszla...



...a potem sobie poszla.



Iguany maja kolory maskujace!



Iguany ne atakuja zwierzat, ale nie pogardza padlina!



Bak zapylal kwiatki...



...a iguana zjadla baka!



Iguany lubia jesc kwiaty kaktusow, niestety kolce uniemozliwiaja im wdrapanie sie na gore. Iguana potrafi czekac kilka dni pod kaktusem, czekajac az kwiat spadnie.



Na wyspie bylo sporo roznych ptakow, ktorych nazw niestety nie pamietam...



























Na wyspie byla tez inna grupa turystow.



W oddali zacumowana byla Aida Maria i inne jachty.





W drodze na kolejna wyspe na oceanie towarzyszyly nam delfiny. Czasem wysoko wyskakiwaly z wody, ale to bylo na tyle fascynujace, ze wolalem obserwowac to na zywo niz przez obiektyw!



Za statkiem lataly fregaty.



Tego samego dnia poplynelismy na kolejna wyspe - Santa Fe.

2 komentarze:

  1. Ten biało-czarny z pomarańczowym dziobem to peruvian booby (ale wymawia się jak boobie)nie wiadomo dlaczego po polsku nazwany głuptakiem (dobra, wiadomo dlaczego), a tak fajnie by brzmiało - peruwiański cycuś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nam chyba mowili, ze to sie Nazca Boobie nazywa, ale to na jedno wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń