niedziela, 28 marca 2010

Galapagos - Isla Isabela (2)



Bylo gorace popoludnie, Isla Isabela, Galapagos. Idealnie chlodna i przejrzysta woda oceanu obiecywala rzeskie orzezwienie. Miekki piasek gleboko zapadal sie pod nogami, pierwsze przyjemne fale obmywaly stopy... Wszedlem glebiej, woda byla cudowna. Przeskoczylem pierwsze fale, robilo sie coraz glebiej. W koncu rzucilem sie w fale i zaczalem plynac. Raz z falami, raz pod prad, czasem pod woda. Po kilku minutach zobaczylem Ją. Byla piekna, plynela kilka metrow ode mnie. Nie byla duza, ale poruszala sie szybko i zwinnie, mialem trudnosci zeby ja dogonic. Jej kolorowy stroj przebijal przez falujacy ocean ukazujac tysiace odcieni fioletu, zolci i zieleni. Plynalem za Nią. Cos duzego nagle uderzylo w wode przede mna, dokladnie tam gdzie byla Ona. Szarobrazowy ksztalt spadl z nieba, rozchlapujac wode i zniknal na moment pod powierzchnia. Po chwili z wody wynurzyl sie pelikan, trzymajac Ją w dziobie. Chwile pozostal na powierzchni, jakby przezuwajac, po czym odlecial. Wiecej Jej nie widzialem. Postanowilem wyjsc juz z wody. Poczulem nagle uklucie na szyi. Uderzylem w to miejsce, starajac sie odgonic moskita, a trafiona reka wielka gryzaca mucha spadla do wody. Z wody szybko wynurzyla sie kolejna ryba i z apetytem polknela insekta. Tutaj kazdy jest elementem lancucha pokarmowego. Po wyjsciu z wody udalismy sie na grillowana rybe z ryzem...

Wyspy Galapagos naleza do terytorium Ekwadoru. Leza dokladnie na rowniku oraz na 90 poludniku zachodnim. Sa oddalone od wybrzezy Ekwadoru o okolo 960 kilometrow. Laczna powierzchnia ladu w archipelagu wynosi 7882 km^2, z czego najwieksza wyspa - Isabela zajmuje nieco ponad polowe. 97% archipelagu obejmuje Park Narodowy. W sklad archipelagu wg roznych kryteriow zaliczyc mozna ponad 100 wysp, reszta to skaly wystajace z wody. 13 z tych wysp przekracza powierzchnie 10 km^2. Glowne wyspy sa od siebie oddalone o kilkadziesiat kilometrow, przez co calkowita powierzchnia archipelagu jest... spora, na pewno wieksza niz sie spodziewalem (plynac pomiedzy glownymi wyspami, w polowie drogi nie widac ladu z zadnej strony). Wyspy sa pochodzenia wulkanicznego, na kilku z nich nadal sa czynne wulkany, ostatnia aktywnosc wulkaniczna zanotowano w 2005 roku, kiedy to nastapila erupcja wulkanu Sierra Negra na Isabeli. Goracy klimat tropikalny, izolacja od kontynentu oraz od dzialalnosci ludzkiej spowodowaly, ze na wyspach zachowala sie unikalna w skali Ziemii flora i fauna. Wyspy slyna przede wszystkich z dlugowiecznych zolwi gigantow, ktorych wiek wsrod najstarszych osobnikow szacuje sie na ponad 200 lat. Do innych gatunkow zwierzat, ktore licznie tu wystepuja zaliczyc mozna takze iguany, lwy morskie, pelikany, albatrosy, pingwiny, blue-footed boobies (nie wiem jak to przetlumaczyc;), wiele rodzajow jaszczurek, a takze morskie: zolwie, rekiny, rekiny mloty, delfiny, moreny, przekolorowe roznorakie rybki i wiele wiele innych. Co jest cecha charakterystyczna wysp - zwierzeta te nie boja sie ludzi. Naukowcy tlumacza to faktem, iz nigdy nie byly przez czlowieka zabijane (konkretnie to nigdy, poza calym XIX wiekiem, gdzie wybito m.in. wiekszosc populacji zolwi gigantow). Wobec tego, do wszelkich iguan, pelikanow, lwow morskich itp. mozna podejsc, zrobic zdjecia z bliska, moznaby je nawet dotknac, gdyby nie ostre regulacje Parku Narodowego, ktore mowia o tym, zeby nie zblizac sie do zwierzat blizej niz na 2 metry. W celu zachowania unikalnego charakteru wysp, nie mozna przywozic na nie zadnych materialow organicznych - w tym w szczegolnosci roslin ani zwierzat - w celu weryfikacji tego, na lotniskach sa kontrole bagazy. Najwieksze miasto archipelagu to Puerto Ayora, lezace na wyspie Santa Cruz, ma ok. 15 tys. mieszkancow.

(wiecej informacji praktycznych dla chcacych odwiedzic Galapagos znajdziecie na blogu Magdy i Przemka: http://careerbreak.wordpress.com/2009/12/06/ekwador-i-galapagos-informacje-praktyczne/ Magda bardzo profesjonalnie wszystko opisala, a ja nie chce sie z nia powtarzac. Swoja droga dzieki Magda - bardzo nam Twoje opisy pomogly!! Jesli ktos bedzie chcial sie wybrac na Galapagos to sluze wszelka pomoca, kontakt na maila. Calkowite koszty naszej wycieczki przedstawie na koncu relacji z wysp, po ich podsumowaniu, czesciowe beda sie pojawiac w trakcie.)

Obserwacje poczynione przez Karola Darwina na Wyspach Galapagos (oraz, nawet bardziej, jego obserwacje golebi, o czym sie juz glosno nie mowi;) przyczynily sie do powstania rewolucyjnej w owych czasach ksiazki "O powstawaniu gatunkow", ktora przewrocila owczesny swiat nauki do gory nogami. Darwin mowil w niej miedzy innymi, ze nie jest wcale tak, ze w procesie ewolucji przezywa najsilniejszy, czy najinteligentniejszy z gatunkow, ale ten, ktory jest najlepiej przystosowany do zmian. Obecnie (w duzej mierze dzieki szeroko pojetej technologii) ludzie sa najsilniejsi, zdecydowanie tez sa najinteligentiejsi, ale czy beda w stanie najlepiej przystosowywac sie do zmian, ktore czekaja Ziemie w wyniku ich wlasnej dzialalnosci...? Sie okaze. W kazdym razie miejmy nadzieje, ze ludziom uda sie uratowac przed zniszczeniami chociaz ten kawalek Ziemi, jakim sa Wyspy Galapagos... bo naprawde byloby ich szkoda. To jedno z najpiekniejszych miejsc na Ziemi.

Jak wygladalo nasze zwiedzanie Galapagos? Wyjezdzajac do Ameryki Poludniowej nie bylismy pewni czy uda nam sie tu przyjechac. Poza tym, ze jest to jedno z najpiekniejszych miejsc na Ziemi, to jest to niestety takze jedno z najdrozszych miejsc! Ostatecznie do przyjazdu tutaj sklonilo nas spotkanie z Magda i Przemkiem, jeszcze w El Calafate w Argentynie. Oni na Wyspach wczesniej byli, udalo im sie zwiedzic je w miare ekonomicznie i bardzo nam je polecali, za co osobiscie jestem im wdzieczny. Postanowilismy zrobic wyjazd kombinowany - czesc wysp zwiedzic na wlasna reke, a czesc zwiedzic w trakcie wykupionej wycieczki - zorganizowanego rejsu. Zdecydowalismy sie na takie rozwiazanie z kilku wzgledow: 1. Podrozujac jachtem plynie sie w nocy, zwiedza za dnia - mozna wiecej zobaczyc, tym bardziej, ze jachty odwiedzaja wyspy do ktorych inaczej trudno sie dostac (choc na niektore z nich sa organizowane 1-dniowe, bardzo drogie wycieczki z Puerto Ayora). 2. Na jachcie jest przewodnik, ktory przekazal nam bardzo wiele wiedzy o wyspach i ich mieszkancach. 3. Z jachtu mozna w wielu miejscach uprawiac snorkeling (plywanie z maska, rurka, pletwami) - w najciekawszych miejscach i bezpiecznie. 4. Na jachcie bedzie wiecej ludzi, a czasem mamy dosc wlasnego towarzystwa ;) 5. Jeszcze nie plywalem takim jachtem ;) 6. Na jachcie jest po prostu fajnie (a tak mi sie przynajmniej wydawalo zanim zaczelo bujac na falach;). Do minusow, i to grubych, zaliczyc nalezy cene takiego rejsu, ale o tym pozniej. Rejs jachtem mozna wykupic na kilka sposobow - zaczynajac od najwygodniejszych i najdrozszych, do mniej wygodnych, niepewnych ale tanszych: po pierwsze w biurze podrozy w Polsce, niestety takie rozwiazanie dla wycieczki z Polski, z przelotami, tylko na Galapagos, do 2 tygodni kosztuje ponad 20.000 PLN, wiec zakup takiej wycieczki to kompletny nonsens. Po drugie - mozna rejs zarezerwowac samemu telefonicznie lub tez poprzez internet - istnieje kilkadziesiat biur podrozy, ktore sprzedaja te wycieczki. Wygodne i az-tak-duzo sie nie przeplaca. Po trzecie - mozna wykupic rejs bedac w Quito lub w Guayaquil, jest tu mnostwo biur podrozy, ktore oferuja wycieczki last minute, z biletami lotniczymi na wyspy nie ma stad raczej problemu, nie trzeba rezerwowac wczesniej (poza sezonem). Po czwarte i najtansze - mozna leciec na Galapagos w ciemno, jechac do Puerto Ayora i tam wykupic wycieczke w jednym z tamtejszych biur podrozy. My tak zrobilismy. Choc planowalismy zakup juz w Quito, niestety w czasie wyciagania pieniedzy z bankomatu wyprzedano ostatnie miejsca na upatrzonym przez nas jachcie. Na wyspy polecielismy wiec w ciemno, zakladajac ze najwyzej sami pozwiedzamy te, ktore sie uda. Co do rejsow, to organizowane sa glownie 5 i 8-dniowe rejsy. Choc mozna wykupic tez czesc programu takiego rejsu (co jest trudniejsze) i zrobic 3 albo 4 dni. Na wyspach plywa 97 jachtow - od 8-osobowych do kilkudziesiecioosobowych. Polecam takie na max 16 osob, to i tak dosc spora grupa, a w kazdej grupie trafiaja sie maruderzy przez ktorych traci sie cenny czas. Jachty wystepuja w 3 klasach jakosci, co oczywiscie znacznie wplywa na cene - najtansza economic, drozsza turista (zwana tez mid-class), najdrozsza 1st class (lub luxury). Kazdy z 97 jachtow ma scisle ulozony wspolnie z Parkiem Narodowym harmonogram wycieczki. Kapitan jachtu nie moze tego samodzielnie zmienic, jest to ulozone tak, aby w danym miejscu i czasie nie bylo zbyt wielu jachtow, co ma zminimalizowac negatywny wplyw turystyki na przyrode. Od naszego przewodnika slyszelismy, ze Park Narodowy planuje od 2011 roku zmiane dlugosci czasu rejsow z 5 i 8 dni na 8 i 15 dni, co argumentowane jest tym, ze pewne miejsca beda dzieki temu rzadziej odwiedzane, ale raczej chodzi o wieksza kase wynikajaca z dluzszych rejsow...

Znowu zszedlem z tematu... a wiec nasze zwiedzanie Galapagos! Polecielismy w ciemno. Leci sie osobliwymi liniami lotniczymi Aerolineas Galapagos (AeroGal), ktore na samolotach maja wymalowana wielka czerwona iguane. Latnisko jest na wyspie Baltra, ktora lezy zaraz obok centralnej i glownej wyspy archipelagu Santa Cruz. Bylo cieplej niz sie spodziewalem, myslalem ze ocean w sam raz schlodzi wyspy, niestety upaly sa tu niesamowite, jednak to rownik. A trafilismy tu w czasie przesilenia wiosennego (21 marca w poludnie na rowniku slonce naprawde jest w zenicie!). Wiekszosc przylatujacych turystow (minimum 4 samoloty dziennie) odbierana jest jeszcze na lotnisku przez przewodnikow i obsluge jachtow, jest tu wiele kartek z nazwiskami lub nazwami lodzi. Duzo ludzi wykupuje taki rejs i jest odbierana i odstawiana na lotnisko bezposrednio przez obsluge lodzi, za raczke. Dodam tu, ze ok. 40% turystow to Ekwadorczycy, 35% Amerykanie (AeroGal lata do Miami i Nowego Yorku, moze znajdziecie tansze polaczenia), a tylko pozostale 25% to inne nacje. Juz na dworcu, jak zorientowali sie ze nie idziemy na zaden jacht, kilku osobnikow probowalo nam sprzedac miejsca na jachtach, niestety oferty nie byly dobre. Z lotniska wsiada sie w darmowy autobus, ktory zawozi pasazerow w kierunku wyspy Santa Cruz. Trzeba uwazac, bo autobusy jada w dwa miejsca - albo w strone Santa Cruz, albo do portu w ktorym zacumowane sa wszystkie jachty. Trasa wiedzie wsrod kamieni wulkanicznych, nie widac tam zadnych zwierzat, jest troche krzakow i kaktusow, nic ciekawego. Ogolnie to wiekszosc wysp tak wlasnie wyglada - dla ludzi warunki sa bardzo nieprzyjazne, nie ma mowy o rolnictwie, prawie wszedzie sa skaly wulkaniczne. Po wyjsciu z autobusu, po 10 minutach dociera sie na skraj Baltry, trzeba przesiasc sie na prom (0,8 USD) na druga strone kanalu na Santa Cruz, 10 minut. Tam mozna wsiasc w autobus (1,8 USD) lub taksowke (15 USD) i jedzie sie nastepne 45 minut do Puerto Ayora. Pojechalismy autobusem. Na miejsce dotarlismy okolo godziny 13.20. Bardzo fajne miasteczko portowe! Zaskoczyla nas czystosc wody, w porcie pelikany, lwy morskie, rewelacja! Co to bedzie dalej! Szukamy rejsu. Wchodzimy do pierwszego biura podrozy, pytamy o 5-dniowe rejsy. Pokazuja nam zbyt drogie oferty, zbyt luksusowe lub zbyt dlugie rejsy lub nie te wyspy ktore chcemy odwiedzic, wybor bardzo maly, brak ofert ekonomicznych. Ale jeden jest na granicy naszego zalozonego budzetu, niestety rozpoczyna sie za 2 dni, pozniej 4 dni plywania, a nastepnie zostana nam jeszcze 2 dni na wyspach, wiec caly pobyt bedzie utrudniony logistycznie - poczatek i koniec rejsu na Santa Cruz, a czasu przed rejsem i po rejsie malo (po poltora dnia), wiec mozemy nie zdazyc poplynac na inne wyspy! Okazalo sie jednak, ze za 20 minut odplywa prom na Isabele (30 USD w jedna strone). Mamy 10 minut na zakup rejsu i nastepne 10 minut na dostanie sie do portu i na prom - w ten sposob zwiedzimy dodatkowa wyspe! Szybka decyzja - bierzemy ten rejs (4 dni, 3 noce, wyspy: Santa Cruz polnocna plaza, Santa Fe, South Plaza, Espanola, Floreana (wiec wszystkie ktore chcielismy i jeszcze troche), klasa jachtu turista, 640 USD od osoby...). Pedzimy do portu! I... po drodze okazalo sie, ze Wyspy Galapagos sa w innej strefie czasowej niz Ekwador i mamy jeszcze godzine do odplyniecia promu! No to mamy czas na sniadanie. Obzarlismy sie spaghetti po bolonsku (7 USD, inne dania ponad 10 USD), co godzine pozniej okazalo sie bardzo duzym bledem taktycznym...

ISLA ISABELA

Puerto Villamil, czyli glowne (w sumie jedyne) miasteczko na Isabeli liczy okolo 3000 mieszkancow, w linii prostej lezy okolo 80 km od Puerto Ayora na wyspie Santa Cruz. Miasteczko jest dosc rozlegle, zamiast asfaltu na ulicach lezy bialy piaseczek, co jest bardzo przyjemne w obejsciu i mozna bosa stopa milo i przyjemnie dojsc z plazy do hotelu. Bylismy tam poza sezonem, wiec miasteczko bylo PUSTE. Prawie nikogo na plazy, w kawiarenkach i restauracjach. Rewelacja!

Isla Isabela jest jedna z dwoch latwo dostepnych (bez rejsu) wysp Galapagos, druga jest San Cristobal. Z Puerto Ayora plywa do Puerto Villamil "prom" (ang. ferry), na druga wyspe tez. Prom to duze slowo, nawet bardzo duze. Wsiedlismy do duzej motorowki, takiej na 12 osob. Z tylu dwa silniki po 185KM. Lacznie 370 koni mechanicznych na malutka lodeczke na wielkich falach oceanu... (gdy plywalismy po jeziorze Titicaca, tamtejsze statki zabieraly po 80 osob i mialy 2 silniki tylko po 48 KM) Swoja droga osoba, ktora nazwala ten ocean Spokojnym (Pacific) popelnila duuuzy blad! To najwiekszy obiekt(?) na ziemi i tak nietrafnie dobrana nazwa!!! Wyplywamy z portu, wszystko OK, fajnie, duzo emocji, jedziemy ogladac zwierzaki na Isabeli. Po paru minutach wyplynelismy z portu, kapitan wcisnal gaz do dechy (wlasciwie to przelozyl wajche w gore), wgniotlo mnie w fotel. O! Dosc niespodziewane emocje, ale fajnie! Niestety... Po 5 minutach przestalo byc fajnie, jak zaczelismy skakac na 2-metrowych falach, a lodz niemilosiernie skrzypiala, wieszczac zblizajacy sie koniec swojego zywota. Samo siedzenie w miejscu bylo sporym wysilkiem fizycznym, tak rzucalo, trzeslo i uderzalo na falach. Obok nas plynela inna podobna lodz - gdy wyskakiwala na falach to przez kilka metrow doslownie leciala w powietrzu... Zrobilem szybki przeglad - tylko raz w zyciu, przez chwile plywalem statkiem na morzu! Mialem wtedy z 10 lat... Nie licze tu promu do Szwecji, bo tam to jak w hotelu bylu i w ogole nie trzeslo, ani nie licze przejazdzki na bananie wzdloz wybrzeza. Mam na mysli plywanie po prawdziwym morzu, nie wspominajac o oceanie! No coz - okazalo sie, ze wilkiem morskim to ja jednak nie jestem... Po 2 godzinach koszmaru wyladowalismy na miejscu, ledwo co z lodzi wysiadlem, dobre pol godziny probowalem zlapac rownowage, to lezac, to siadajac na przyportowej lawce... Wyobrazcie sobie moja mine, jak dwa dni pozniej wsiadalismy do "promu" powrotnego, ktory mial dwa silniki po 300 KM!!! ;) Na szczescie tamta podroz przebiegla bezproblemowo. Jakos nie wiedzialem wczesniej ze trzeba (caly czas) patrzec na horyzont i to doskonale pomaga, Aviomarin takze. ;)

W porcie zaczepil nas przesympatyczny Julio i zaprosil do swojego malego hotelu o wdziecznej nazwie Sula-Sula (nazwa za ktoryms z tutejszych ptakow). Hotel nieco na uboczu miasteczka, do centrum 7 minut, pokoje czyste, wszystko nowe, 25 USD za dwojke, w sezonie 40 USD, Julio to superfajny czlowiek, bardzo polecam. Na miejscu mozna wykupic 7-godzinna wycieczke konna (45 USD) lub piesza (35 USD) na wulkan Sierra Negra albo 2-godzinna wycieczke stateczkowa (20 USD) na przybrzezne skalki z pingwinami Las Tintoreras (obie wycieczki polecam). Po zalogowaniu w hotelu byla juz prawie 17-ta, za godzine mialo sie zrobic ciemno, wiec szybko poszlismy na plaze, okoliczne skalki i do centrum (pozniej tego wieczora powstal pierwszy wpis z Galapagos na niniejszym blogu). Na plazy byla bardzo fajna wieza obserwacyjna - pieknie bylo stamtad widac plaze, czesc portowa miasteczka i zachod slonca (choc tego dnia zachodu nie uswiadczylismy, chmury). Pod wieza byly czarne skaly, na ktorych wylegiwaly sie pierwsze napotkane przez nas iguany. Mialy one dokladnie kolor skal, wiec ciezko bylo tamtedy przechodzic, naprawde latwo ktoras nadepnac, co zapewne dla obu stron byloby nieprzyjemne. Blizej morza na skalach przechadzaly sie tylem kraby. Nad glowami lataly pelikany i inne ptaki. Bardzo nam sie na Galapagos zaczelo podobac!

Pierwsze wyjscie na plaze, robilo sie juz ciemno, co widac na zdjeciach.





Maly chlopiec taplal sie w blocie...



...a iguany siedzialy na skalach...



...i groznie wygladaly.



Surferzy powoli konczyli plywanie tego dnia...



...a slonce zaraz zaszlo, zastapil je ksiezyc, ktory jednak nie dawal tego wieczora zbyt duzo swiatla...





...wiec dzieci bawily sie w sztucznym zielonym swietle w parku...



...pewien pan smazyl kukurydze na grillu...



...kolorowe kawiarenki swiecily pustkami...



...ktos przejechal na rowerze...



...a pies pil wode z kaluzy.



Pozniej, choc nadal dosc wczesnie poszlismy spac.


ISLA ISABELA - wycieczka na wulkan Sierra Negra

Wulkan Sierra Negra ma okolo 1200 metrow wysokosci. Jest to jedna z wyzszych gor archipelagu. Krater wulkanu jest niemalze idealnym okregiem o srednicy 10 kilometrow, co plasuje go na drugim miejscu na swiecie w tej kategorii. Wulkan ostatnio aktywny byl w 2005 roku, kiedy to w kraterze pojawila sie plynna lawa. Dynamicznej erupcji wtedy nie bylo.

Mielismy na Isabeli tylko jeden caly dzien, kolejnego dnia o 6 rano mielismy prom powrotny do Puerto Ayora, skad musielismy wrocic na lotnisko, zeby zlapac nasz jacht... Tego dnia postanowilismy isc na wycieczke na Sierra Negra. Planowalismy zrobic wycieczke konna, ale Julio bardzo nam ja odradzal - przez ostatnie dni padalo, szlak byl bardzo blotnisty, zbyt sliski dla koni. Wybralismy wiec wycieczke piesza. Wyspa jest spora, wiec pod wulkan (wlasciwie az na 800 metrow wysokosci) podjezdza sie samochodem, dalej 8 km pieszo, ta sama trasa kolejne 8 km z powrotem. Na wycieczkach na Sierra Negra zwiedza sie takze Volcan Chico - czyli 12 wulkanow "pasozytow" lezacych na zboczach wulkanu glownego. Ta czesc wycieczki okazala sie jeszcze ciekawsza niz glowny wulkan. Na wulkanie zwierzeta wystepuja rzadko (jest tylko troche ptakow i jaszczurek). Poczatkowo trasa prowadzila 400 metrow do gory, rzeczywiscie bylo bloto, bardzo glebokie bloto, czesto brodzilismy w nim do kostek, a miejscami bylo i glebiej. Na szczescie Julio polecil nam wynajecie kaloszy (2 USD) w jednej z agencji turystycznych, co okazalo sie zbawienne dla naszych butow. Na wycieczke udalismy sie z Juliem jako przewodnikiem, byla z nami tez przesympatyczna okoloszescdziesiecioletnia Brytyjka, ktora podrozuje jachtem po oceanie i dwie asympatyczne starsze Niemki.

Kolorowy ptaszek napotkany po drodze.



Na szczycie krateru Sierra Negra, niestety w moim przypadku wycieczki na wulkany zawsze wiaza sie z chmurami... Ale wierzcie mi na slowo, ze krater byl wielki!



Na Galapagos sa tez i pajaki...



...i kolorowe gasienice.



Po kilku godzinach wspinaczki i marszu brzegiem krateru, zeszlismy kilkaset metrow jego polnocno-zachodnim zboczem. Zdecydowanie zmienilo sie uksztaltowanie terenu, na zboczu gory wystawalo kilka mniejszych stozkow wulkanicznych, a caly teren wokol zamiast zieleni byl czarny od zastyglej lawy. Zastygla lawa ma w wiekszosci strukture pumeksu, wieksze skaly przybieraja rozne dziwne ksztalty, bardzo ostre, lepiej na nich nie siadac i sie nie opierac. Gdzieniegdzie rosly kaktusy.









Na tych terenach zyja dwa gatunki zwierzat - lava snake i lava lizard, ktorego spotkalismy.



Dopiero tutaj wyszlo slonce. Zolty kolor skal, to siarka.



Miejscami w ziemi pojawialy sie kilkumetrowe dziury - kominy, z ktorych wydobywala sie para wodna i gorace powietrze.



Widzac klimaty wulkaniczne Delphine strescila Julio´wi tresc Wladcy Pierscieni, gdyz tutejsze tereny bardzo przypominaly ksiazkowy Mordor i Gore Zaglady. Nad wulkanem Delphine i Julio odtwarzali ostatnie sceny ksiazki, na szczescie nikt nie stracil palca i nikt nie spadl w dol... ;)



Wydobywajaca sie z krateru para powoduje, ze dzieki wilgoci, w srodku komina wystepuje jedyna w okolicy zielen.



Stygnaca lawa przybiera rozne formy - np. kolibra(?).



W wiekszej odleglosci od wulkanow, gdzieniegdzie rosna kaktusy.



Wrocilismy do Puerto Villamil okolo 15-tej. Moglismy tego dnia plynac na Los Tintoreras na pingwiny albo odpoczac na plazy. Mielismy przed saba jeszcze caly rejs, stwierdzilismy ze jeszcze sie zwierzat naogladamy. Wynajelismy deske do bodyboardingu (1USD/1h) i poszlismy na plaze.



Na plazy bawily sie dzieci.



My tez sie bawilismy! :)
Na co lepszych falach mozna bylo przeplynac na desce dobre 100 metrow!!! REWELACJA!!!







Oczywiscie trzeba bylo tez ustrzelic kilka iguan w sloncu.



Niektore rozwalaly sie na skalach i opalaly.



Inne groznie patrzyly.





Znalazl sie tez kolejny lava lizard.



Wieza obserwacyjna na plazy. Pod wieza te czarne skaly na ktorych byly wszystkie iguany.





Widoki z wiezy:

- na zachod



- na wschod



i na zachod z oddali



Krab.
Komentarz zbedny - w sumie widac, ze krab... ;)



(Prawie) doskonaly zachod slonca!
Kto tam postawil te anteny!!! ;)



Przemek o zachodzie! :)



A to "prom" powrotny na Santa Cruz...



Zastanawialem sie jak opisac ta wyprawe, stwierdzilem ze chyba najlepiej bedzie opisywac ja wyspa po wyspie, zeby osoby, ktore planuja sie tu wybrac mogly latwiej wybrac wyspy dla siebie. Kolejne wyspy opisze przy czasie - bedzie juz mniej tekstu, a wiecej zdjec zwierzat!

W poniedzialek ruszamy do Kolumbii, pierwszy przystanek Cali, drugi Cartaghena nad Morzem Karaibskim. :)

Pozdrawiam, ponownie z Quito!!!

5 komentarzy:

  1. Kurcze Przemek!Połowa tych zdjęć nadaje się na jakieś wystawy, albo konkursy!!!Pies pijący z kałuży i rowerzystka są genialne!A zdjęcia przyrody co najmniej jak z national geographic!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszymy się, że Was przekonaliśmy i ze się Wam podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przemku, widze ze to piekno Galapagos obudzilo w Tobie poetyckosc jakas :) Tyle praktycznych informacji zawarles ze na pewno wroce do tego jak przystapie do realizacji marzenia w postaci wyjazdu na Galapagos. I czekam na reszte oczywiscie :P

    Nie wiem czy wiecie ale Cali jest swiatowa stolica operacji plastycznych. Na pewno zobaczycie wiec tam okreglosci wszelakie. Najwiecej pieknych czlowieczych Ich mozna natomiast podobno zobaczyc w Medellinie w slynnych tamtejszych klubach :)

    Pozdrawiamy z Mendozy!
    Magda
    www.pelikanochomik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ten Twój Zachód słońca jest jak dla mnie jakimś barokowym arcydziełem fotografii.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ola: Dziekuje :)
    @MiP: Dziekuje ponownie :)
    @Magda: Cali = okraglo. Potwierdzam :)
    @Anonimowy: Dziekuje rowniez :)

    OdpowiedzUsuń