czwartek, 15 kwietnia 2010

Taganga (4) i jej mieszkancy

Jeszcze dwie wazne informacje o turystycznej stronie Tagangi - jest to centrum nurkowe - mnostwo agencji z ktorymi mozna jechac na okoliczne rafy nurkowac. Ok. 170 PLN za pol-dniowa wyprawe z dwoma zejsciami pod wode. Zrezygnowalem z tego po obejrzeniu zdjec z rafy, ktore porownujac z Galapagos wydaly mi sie, mimo wszystko, malo atrakcyjne. (no a poza tym biore Lariam, wiec mi sie oczywiscie nie chcialo;) No, a druga sprawa - z Tagangi (lub Santa Marty) mozna wykupic wycieczke do Zaginionego Miasta cywilizacji Tayrona (Lost City, Ciudad Perdida) - to 6-dniowy trekking przez dzungle. Na to niestety nie mielismy czasu (akurat;), wiec sie nie wybralismy. Ale kilku z mieszkancow naszego hostelu, ktorzy tam byli mowili, ze to najlepszy trekking ich zycia, niesamowite widoki, przyroda, a na koncu trasy opuszczone kamienne miasto. Jego mieszkancow wybili hiszpanscy konkwistadorzy, a pozniej przez kilkaset lat nikogo tam nie bylo. Na nowo miasto odkryto 30 lat temu.


Tak jak wspominalem, w Tagandze spedzilem 4 swietne dni, a wlasciwie wieczory i noce (gdyz za dnia jest za goraco zeby wychodzic na slonce, zazwyczaj spedzalem ten czas w hamaku) w towarzystwie artystow ulicznych wszelkiej masci. Byli to glownie przyjezdni - z Bogoty, z Cali, a takze z Buenos Aires. Czesc z nich po prostu zyje na ulicy, czesc z nich podrozuje i kolejnym etapem ich podrozy bylo akurat zarabianie w Tagandze pieniedzy, poprzez wykonywanie sztuk wszelakich. Poza pokazami swych umiejetnosci turystom, zarabiaja oni takze pieniadze na produkcji i sprzedazy roznego rodzaju ozdob i dekoracji (artesanias). Niektore zdjecia sa rozmazane lub nieostre, bylo ciemno, a lampy blyskowej z zasady raczej nie uzywam, zeby zdjecia mialy bardziej odpowiadajace rzeczywistosci kolory.

Ponizej zdjecia kilku z tych ludzi przy pracy lub niekoniecznie.
Widzieliscie pierwsza edycje "Mam talent" i zwyciezcow - zespol Melkart Ball? Richard i John (dziwne imiona jak na Kolumbie) byli do nich bardzo podobni!







Do wystepow przygrywa muzyczka.







Pozniej wykonywali dziwny taniec ze szklanymi kulami. Na zdjeciach tego nie widac, ale robilo to wrazenie.



A to nie moj flash!





Byli tez tancerze ognia.













I zonglerzy, od ktorych pobieralem lekcje.
Nie opanowalem tej sztuki ;)





Szarfy do powierznego tanca byly przedmiotem zabaw dzieci.





Bylo tez strzelanie z bicza.



A ludzie obserwowali, z kazdej strony.





A ten chlopak jest niemowa od urodzenia. Nie opanowal jednak zadnej sztuki cyrkowej. Podchodzi do turystow, robi "zolwika", a pozniej pokazujac monete, chce za to pieniazka...



Podobne zdjecia juz byly, ale je powtorze, bo tu pasuja. Rewelacyjni gitarzysci:
- Miguel...





...z ktorego gitary, dzien pozniej zostaly wiory po kontakcie z jednym z amerykanskich turystow... ktorego brzuch zaslonil mu ziemie, przez co nie widzial lezacej tam gitary i na nia nadepnal...



- i Luis.
(to zdjecie nie jest czarno-biale dlatego, ze nie wyszlo (widzieliscie podobne kolorowe!), a dlatego, ze nie chce sie powtarzac;)





Inni ludzie Tagangi.

Zdjecie pod tytulem: "Gringo! NO FOTO!!!"



Patrol na ulicach miasta.
W calej Kolumbii jest mnostwo policji, co w ogole nie przeszkadza handlarzom narkotykow.



Raz, gdy w nocy wracalem do hostelu, podjechalo do mnie dwoch policjantow na motorze, zgaszone swiatla, ciemne mundury, bez kamizelek odblaskowych. W pierwszym momencie nie wiedzialem o co chodzi i nawet sie dosc przestraszylem... Po chwili zobaczylem, ze to policja. Kazali mi oprozniac kieszenie, pokazalem wszystko co mialem, dosc dokladnie sprawdzali, w portfelu, nawet w miejscach intymnych (ale nie tych najbardziej;). Oczywiscie bylem czysty, wiec mnie puscili i zyczyli dobrej nocy.

Na plazy.



Mlodzi gniewni.



Niektore dziewczyny jak widza apararat z duzym obiektywem, to zaraz chca, zeby im zdjecia robic, nawet w spozywczaku!



W porcie.



Bo czasem warto podazac w slady starszego brata.



Stoisko owocowo-soczkowe, moje ulubione!



Spiderman.
W Kolumbii, tak jak w Polsce dawno temu, nadal pije sie soczki, kompoty, a nawet wode mineralna z woreczkow. Mozna kupic od malych workow 200 ml do 5 litrowych!



Na boisku.





- bramkarz obronil



- a ten celowal w aparat i nawet by trafil, gdyby nie siatka!



- popisy przed dziewczyna ;)



- a kolejne dziewczyny czekaly na mlodych pilkarzy za plotem



Obserwacje rozgrywek na boisku.



Inni z obywateli Tagangi.







Jeden z barow Tagangi. W Tagandze sa 3 dobre imprezownie - dwie, ktore leza w centrum znajduja sie na dachach budynkow pod golym niebem z widokiem na zatoke - swietny klimat. Ten lokal lezy na peryferiach miasta, tam gdzie gringo nie zapuszcza sie sam po zmierzchu. No ale sam nie musialem tam na szczescie isc!



Nowe kolezanki.







Z cyklu INNE.
Nieodlaczne atrybuty jednej z gimnastyczek.



Malowidlo na burcie jednej z lodzi.



A to jedyne zdjecie z pozniejszego zwiedzania Santa Marty. Miasto nie przypadko mi do gustu. A to jego plaza.



W porcie.
(kolory lub ich brak naturalne)









Teraz Polska!



Kolejny z zachodow slonca
(zwroccie uwage na postaci w prawym gornym rogu!)



Z cyklu bez sensu, ale mi sie podoba ;)







A ten domek na drzewie znajduje sie w samym centrum Tagangi, przy porcie. Mieszka w nim Pan, ktory juz sie pojawil na jednym ze wszesniejszych zdjec (kac w porcie).



W hostelu.










Psia sjesta...



...i nocny sen.
(w 12h przeniosl sie 2 metry dalej ;)



Tymczasem jestesmy w Bogocie, mija wlasnie nasze 100 dni. Jutro lecimy do Barcelony, skad w niedziele rano lecimy do Poznania. To ostatni wpis z tego kontynentu, ale mam jeszcze pare rzeczy do powiedzenia i do pokazania, wiec zapraszam tu jeszcze za ok. tydzien!

7 komentarzy:

  1. Hejka.Alina siedzi i sie smuci bo sledzimy wasze 100dni podrozy... Szkoda ze juz konczycie. A czy w trakcie powrotu chmura z Islandii wam nie stanela na drodze? Pozdrawiamy -Krzys z Alina

    OdpowiedzUsuń
  2. No wlasnie utknelismy w Barcelonie z jej powodu. Mielismy leciec w niedziele, lot odwolany. Nie ma miejsc w pociagach ani autobusach na najblizszy tydzien. Mamy przebookowany lot na srode, ale i ten moga odwolac, jesli chmura sie nie rozwieje!

    Sami nie wiemy co dalej...

    Pozdrawiam,
    Przemek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesz, się Emo, że w drodze powrotnej, a Barce sobie pozwiedzajcie, hiszpański poszlifujcie, plaże itd. Ja właśnie z powodu tego durnego wulkanu na Kubę nie polecę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Przemek
    to w takim razie mamy nadzieje ze uda Ci sie nadrobic wpisy :))
    mielismy nadzieje ze do niedzieli juz chmura opadnie, a tu takie newsy ze to moze i tygodnie potrwac! mamy nadzieje ze przez miesiac opadnie...

    pozdrawiamy!
    Michal i Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesc Przemek! szkoda ze juz wracacie,swietnie sie czytalo wasze wpisy i ogladalo zdjecia, bardzo wam zazdroszcze tego wyjazdu, a ostatnie zdjecia z kolumbii, rewelacja!ciekawa jestem czy twoj zeszyt z notatkami przezyl te wszystkie przygody :)
    papa,
    anastazja

    OdpowiedzUsuń
  6. W Barcelonie jest fajnie :) to dobre miejsce, zeby utknac ;)
    @Anastazja: zeszyt przezyl, kilka razy w trakcie wyjazdu przegladalem go od deski do deski, bardzo sie przydal! Choc czasu przeszlego nie opanowalem... ;) Dzieki za wszystkie lekcje hiszpanskiego! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciesze sie ze sie przydal,juz sie zaczelam obawiac ze spadl w jakas przepasc przy drodze smierci..:)zwlaszcza gdy przeczytalam ze fryzjer zgolil ci nie tylko brode:)bardzo mnie to rozbawilo:) a co do twoich wpisow, to nawet zanotowalam sobie jakie hostale polecasz.. tak na przyszlosc:)i na prawde jestem pod wrazeniem zdjec ktore zobiles..udanego zwiedzania barcelony,polecam wycieczke do montserrat..a do czasu przeszlego i w zwiazku z tym do zeszytu zawsze bedziesz mogl zajrzec w trakcie kolejnej wyprawy!bo nie watpie ze jeszcze wrocisz w te rejony:) bezpiecznego powrotu do domu!papa!
    anastazja

    OdpowiedzUsuń